Właściwie nie wiem czemu tak się mówi: dymienie... Kupiłam więc cebulę dymkę, chwila zastanowienia w co ją przesypać aby powiesić koło kaloryfera. Przydałyby się woreczki. Chwila gmerania w szmatkach, zapomniane pierwsze transfery nitro i szycie.
Cebulka już się dymi.
Moja maszyna do szycia Zośka na razie nie ma focha- szyje.Mam na warsztacie spódnicę z Papawero. Utknęłam przy zamku krytym...Nigdy nie wszywałam w ten sposób zamka, niestety tłumaczenie Burdy niewiele mi dało.Dobrze że jest internet, zaraz się zagłębię w tajniki szycia.
pozdrawiam
śliczne woreczki
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego tak myląco- bezsensownymi tematami zaśmieca się internet.
OdpowiedzUsuńTaka publikacja nic nie wnosi w temacie dymienia cebuli an co najważniejsze nie wyjaśnia sedna tematu.
Chodzi mi o to w jakiej temperaturze cebula powinna być " dymiona " żeby potem na działce się nie wysłupiała
OdpowiedzUsuń